poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Po wakacyjnych wojażach przyszła kryska na matyska. Czas wielkiego przeczesywania szaf, pakowania do kartonów, opisywania pudeł, wieszania szaf, przenoszenia mebli i ostatecznych porządków. Przeprowadzka za mniej więcej miesiąc, a mój alergiczny nos już ma dość wszechobecnego kurzu i pyłu. Ale zanim utonęłam w potoku zalewających mieszkanie przedmiotów, przeżyłam bardzo miły tydzień na Lubelszczyźnie.
To był mój pierwszy w życiu pobyt w tym rejonie Polski. Nie wiedząc czego się spodziewać, wysiadłam z pociągu na dworcu w Lublinie, targając za sobą rower obładowany sakwami. Przywitał mnie lekko chaotyczny, pełen słońca i ludzi plac, na którym spędziłam dwie długie godziny oczekując na przybycie towarzyszek podróży. Jak to mówią, the rest is history... Spędziłyśmy bardzo sympatyczny tydzień objeżdżając rowerami okoliczne miasteczka, z których największe wrażenie zrobiły na mnie Kazimierz Dolny, Nałęczów i, rzecz jasna, sam Lublin, ze swoją urzekającą starówką. Miałyśmy szczęście trafić na Festiwal Sztukmistrzów, i po centrum włóczyły się rozmaite oryginały, nierzadko popisujące się swoimi sztuczkami magicznymi. Zresztą podczas podróży spotkałyśmy wiele interesujących osób, podziwiałyśmy urodzajne gleby oraz delektowałyśmy się jabłkami, wiśniami oraz pełnymi słodyczy malinami zrywanymi prosto z krzaka. Jeśli dodać do tego prawdziwie letnią pogodę oraz przygodę rodem z Pana Samochodzika, to znaczy oglądanie w lesie grobów żołnierzy austriackich z I wojny światowej, w wyniku mamy wakacje idealne. 
Żałuję tylko, że z powodu niedyspozycji aparatu fotograficznego muszę czekać, aż znajomi przyślą mi zdjęcia swojego autorstwa. Ale i tak warto, bo niektóre ujęcia są rewelacyjne ;) 

Dziś rano zwlokłam się z łóżka o 7:30 w celu przeniesienia się na kanapę i obejrzenia lądowania na Marsie sondy "Curiosity". Było warto, w końcu nie każdego dnia można zobaczyć na ekranie skaczących i tulących się wzajemnie Amerykanów w niebieskich polo. "Curiosity", jak na dziecko XXI wieku przystało, zaraz po wylądowaniu przesłał "słit focię" z własnym cieniem. Na zdjęcie profilowe na fejsie nada się idealnie. 


W okno właśnie uderzyły pierwsze krople. Po tak "lepkim" dniu jak dziś, pierwszy raz cieszę się deszcz.

źródło: guardian.co.uk 

5 komentarzy:

  1. Ciekawsze, niż lądowanie na Marsie jest podróżowanie na dziko po planecie Ziemia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie! do tego jest to o wiele tańsze i nie wymaga aż 7 lat przygotowań ;)

      Usuń
  2. o tak! Deszcz był bardzo potrzebny...
    A sweet focia niczego sobie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawa jestem, jakiej jakości i wartości będą kolejne zdjęcie przesyłane przez sondę :)

      Usuń
  3. Lublin? te tereny sa mi dosc bliskie przez mojego szwagra..i nigdy mało:)

    OdpowiedzUsuń