piątek, 30 marca 2012

Homo librum #5

Po pierwsze, przepraszam za długą nieobecność spowodowaną nadmiarem zajęć oraz ograniczonym dostępem do internetu. A w międzyczasie nadeszła wiosna, święcąc promieniami słońca w nasze pokoje i tym samym ujawniając wszystkie zacieki na oknie. 




Mimo wielu obowiązków udało mi się, głównie w autobusie, przeczytać kilka pozycji. Dzisiaj obiecana druga powieść Wiktora Hagena: Granatowa Krew. A właściwie pierwsza w kolejności, to ja z powodu zbiegu okoliczności sięgnęłam początkowo po drugą część. Gdyby jednak ktoś miał wybór, polecam zacząć chronologicznie. Niby niewielka różnica, ale w Granatowej Krwi znajdziemy więcej informacji dotyczących Nemhausera, jego rodziny i znajomych. Nawet w kryminałach, gdzie najważniejsza zdaje się być akcja, dopracowany pod względem bohater wnosi wiele dobrego. Zresztą Hagen nie skupia się jedynie na zabójstwach i tropieniu morderców, zręcznie przeplata fabułę wątkami obyczajowymi. 
Może warto wspomnieć, kim w ogóle jest Hagen? Pół- Francuz, pół- Polak, urodzony na początku lat 70. (podobnie jak Robert Nemhauser, który- jak podejrzewam- stanowi pewnego rodzaju alter ego autora), mieszkał na przemian w Polsce i Francji. Po ukończeniu Antropologii Kultury na uniwersytecie w Aix- en- Provence pracował w restauracji w Paryżu (stąd zapewne kulinarne zainteresowania komisarza), by następnie spędzić kilka miesięcy w Indiach w celu kręcenia filmów i robienia zdjęć sprzedawanych do pism ilustrowanych. 
Mimo kosmopolitycznych doświadczeń, jego debiutancka powieść dzieje się w Warszawie (podobnie jak Długi Weekend). Liczne odniesienia do codziennego życia w stolicy, swojskie krajobrazy i opisy podupadających kamienic i ich zapuszczonych podwórek- obraz to okropny, ale rozbrajająco szczery i tutejszy. Czytelnik spogląda na niego oczami Nemhausera, historyka z wykształcenia pracującego w policji, który wyraźnie nie przystaje do środowiska stołecznych gliniarzy.
-Daj spokój, Robert- powiedział zmęczonym głosem.- Jak sądzisz, dlaczego cię tu trzymam? Dlatego, że jesteś doskonałym policjantem? […] Nie, nie potrafisz przycisnąć podejrzanego, nudzi cię wypełnianie dokumentacji, irytują cię zwykłe sprawy, w których pijak walnął pijaka, a ten upadł i się zabił, i po prostu je olewasz. Uważasz, że powinieneś zajmować się czym innym. Mylę się?- Zerknął spod oka na Nemhausera. […] – Trzymam cię tu dlatego, że czasem myślisz trochę w poprzek. Możesz to sobie nazywać czuciem. 
Ten fragment chyba najtrafniej oddaje osobowość bohatera Granatowej krwi. Myślenie w poprzek pozwala mu uparcie dążyć do rozwiązania zagadek kryminalnych, na przekór narzucającym się faktom. Szczerze mówiąc nie zawsze umiałam nadążyć za jego tokiem myślenia. W powieściach Agaty Christie czy Arthura Conana Doyle’a czytelnik próbuje sam zmierzyć się z tajemnicą przestępstwa, niezależnie od działań fikcyjnego detektywa. Kryminały Hagena czytałam bardziej dla przyjemności, nie czując przymusu intelektualnego odkrywania przyczyn zabójstw. Chłonęłam rodzinne perypetie z udziałem 4- letnich bliźniaków: Cyryla i Metodego, relacje Nemhausera z żoną, jego znajomymi, z rodzicami. Rozczytywałam się w warszawskiej scenerii, zarówno geograficznej jak i historycznej, przywołującej wydarzenia z czasów PRL-u, na którego tle rozgrywało się dzieciństwo bohatera. Może ktoś inny potraktuje tę powieść tylko jako kryminalną zagadkę, dla mnie jest to interesujący wycinek z życia pełnokrwistej (choć może zbyt idealnej) postaci warszawskiego komisarza Nemhausera.

A teraz idę umyć okna. 

fot.internet

środa, 7 marca 2012

Stosik

Wrzucają inni stosiki, wrzucam i ja! Poniżej kilka książek, które- wyjąwszy pozycje naukowe o przeznaczeniu akademickim- mam zamiar przeczytać w najbliższej przyszłości. Przewaga pozycji Tolkiena, ale nie tylko. Pierwsza recenzja już wkrótce! 

sobota, 3 marca 2012

Międzynarodowy Dzień Pisarzy

Uwielbiam kalendarze, w których z całą dokładnością opisane są dni poświęcone poszczególnym kwestiom; oprócz popularnego Dnia Mamy, Babci, Dziecka czy Kobiet (ten już niedługo!), można się natknąć na ciekawsze propozycje typu Dzień Kota, Dzień Studenta, Dzień Geniusza czy Dzień Sprzątania Biurka. Dzisiaj świętujemy Dzień Pisarzy, a właściwie to pisarze świętują, a my z nimi, bo kim byłby pisarz bez swoich wiernych czytelników? 
Pewnie to właśnie z tej okazji "Duży Format" (dodatek Gazety Wyborczej) zamieścił artykuł pt. "Zaczytani"- rozmowy z ludźmi, którzy bez książki nie wyobrażają sobie dnia. Czytają średnio po 200 książek w roku, rano przy kawie, w drodze do pracy, gotując obiad dla rodziny i podczas wieczornego mycia, nie mówiąc o obowiązkowej godzince czytania przed pójściem spać. Całym sercem popieram czytanie, ale takie poświęcenie dla lektury trochę mnie niepokoi- przecież nadmierne uciekanie w książki, taki literacki "second life", potrafi- podobnie jak uzależnienie od internetu i gier komputerowych- zaburzyć relacje ze światem zewnętrznym. Rzeczywistość znajduje się poza okładką, i chociaż czytanie jest z pewnością bardziej godne i rozwijające niż platformówki i strzelanki, to gdzieś istnieje granica zdrowego rozsądku. Nadchodzi moment, kiedy czas odłożyć książkę i korzystać z uroków życia, których nie da nam nawet najwybitniejsza powieść.
Gdzieś w głowie kiełkuje mi marzenie (jedno z wielu tego typu) o posiadaniu własnej księgarni. Takiego sympatycznego miejsca otoczonego półkami z książkami, gdzie można się spotkać, pogawędzić, wypić dobrą kawę i od czasu do czasu posłuchać koncertu kameralnych zespołów i artystów indie. Ewentualnie lokal w stylu księgarni Meg Ryan z "Masz wiadomość", spotkania z autorami powieści dla dzieci i artystyczno- literackie zajęcia z maluchami (chociaż na tyle, na ile znam dorastające pokolenie przedszkolaków, moja idylliczna wizja milion razy różniłaby się od rzeczywistości). Kto wie, kiedy już wreszcie będę bardzo bogata, to wyjadę sobie na kilka miesięcy na Hawaje, a po powrocie kupię odpowiedni lokal i zrealizuje swoje marzenia. Już teraz zapraszam, pierwszą kawę będziecie mieć za darmo, obiecuję.
Na zakończenie chciałabym jeszcze przytoczyć umieszczone we wspomnianym artykule słowa Tomasza Brzozowskiego, właściciela księgarni "Czuły Barbarzyńca":
W maglu codzienności można zatracić każde: po co? i dlaczego? Wybrałem literaturę, bo ona we mnie uruchamia refleksję. Dialog. Z samym sobą i z otoczeniem. Współczesny człowiek powinien jak najwięcej czytać, żeby mieć możliwość rozważania różnych sytuacji. Bo ciągle są jakieś rozdroża, kiedyś nie było ich tak wiele. Widzę, jak miotają się studenci: z jednego wydziału na drugi, trzeci. Wyjeżdżają, wracają. Ogromne bogactwo możliwości, ale z drugiej strony dziś muszą dużo więcej wiedzieć o sobie.
I kiedy już tak jeździmy z jednego wydziału na drugi, czekając na przystanku lub stojąc w korkach, wyciągnijmy z torby książkę i przeczytajmy choć parę akapitów. Idzie wiosna, niedługo ręce przestaną marznąć przy przewracaniu stron.

fot. Mr Internet

piątek, 2 marca 2012

Oczarowana

Podczas mojego dzisiejszego surfowania po youtube natknęłam się na urokliwą perełkę: 


"The silence beneath the the bark/ le silence sous l'écorce" 
autor: Joanna Lurie

Spokojnego weekendu!