poniedziałek, 31 października 2011

Blogi literackie

Kiedy blogi stały się w Polsce modne (gdzieś na etapie mojego gimnazjum), kojarzyły mi się głównie z różowymi stronkami zapełnianymi przez romantyczne wynurzenia nastolatek. Na przekór modzie moja przyjaciółka prowadziła alternatywny blog na temat kanarków, mnie wówczas do blogów jako środka wyrażania się nie bardzo ciągnęło.
Owe młodzieżowe dzienniki stopniowo zamierały, zaśmiecając Internet opuszczonymi domenami. Na kilka lat zapomniałam o blogach.
Współczesną przestrzeń blogową odkryłam dość niedawno- przez strony szatniarek o modzie trafiłam na blogi kulinarne, a z nich przedostałam się do blogów o literaturze, i tu- niespodzianka! W życiu bym nie pomyślała, ile osób w tym kraju ma fiksację na punkcie literatury! Zazwyczaj jestem jedyną osobą, która pakuje się do tramwaju z książką w ręce, żeby w te kilka minut drogi między jednym, a drugim przystankiem przeczytać choć jeden akapit. Jak widać, dzięki współczesnej technice mole książkowe wychodzą na światło dzienne. Dziesiątki fachowych recenzji, przemyśleń związanych z szeroko pojętą literaturą, sztuką, opisy wydarzeń kulturalnych. Blogowa brać rośnie w siłę i staje się coraz bardziej profesjonalna. 
Gutenberg może być dumny!




jadalne książki 



Z okazji Halloween

zdjęcia ze stron tumblr.com i soup.io

niedziela, 23 października 2011

Homo librum #3: Podróże w czasie

Czy podróże w czasoprzestrzeni naprawdę są niemożliwe?
Figa z makiem!
Wystarczy wygodnie usadowić się w fotelu, opatulić kocykiem i postawić w zasięgu ręki parujący kubek świeżo zaparzonej herbaty. Następnie otwieramy Korespondencje, i już jesteśmy w innym świecie...

W muzyce, oprócz samych dzieł, zawsze interesowała mnie osoba twórcy. Fascynujące jest odkrywanie związków między artystą i jego twórczością, wpływ codziennego życia na wszelkie elementy danej kompozycji; moment, kiedy dane nazwisko z mało znaczącego zbioru liter przeobraża się w konkretną osobę. Zwłaszcza, jeśli tą osobą jest Karol Szymanowski.
Szymanowski, prekursor muzyki współczesnej w naszym kraju, to postać dość kontrowersyjna. Nie tylko ze względu na niechęć, jaką żywiła do niego spora grupa żyjących wówczas kompozytorów i krytyków, ale i z uwagi na orientację seksualną. Bądźmy jednak szczerzy- gdyby wykluczyć z historii muzyki nazwiska twórców, których morale nie do końca nam odpowiadają, z wielotomowej encyklopedii ostał by się może jeden wolumen.
Mimo wszystko przepadam za Szymanowskim- jego muzyką, osobowością, twórczością literacką. 
Korespondencje pozwoliły mi lepiej poznać go jako człowieka, a także zorientować się w realiach XX-lecia międzywojennego: zdjęciach i plakatach dokumentujących ówczesne życie muzyczne, recenzjach z koncertów, organizowanych przez samego kompozytora.
W panującej obecnie dobie sms-ów i krótkich notek przesyłanych sobie poprzez facebook'a wielostronicowe listy to przeżytek. Regularne listy do rodziny, przyjaciół, zagranicznych znajomych, liczne korespondencje wysyłane do wiedeńskiego wydawcy utworów- trudno sobie wyobrazić, ile czasu w ciągu dnia zajmowało odpisywanie na otrzymane wiadomości! Nie dziwne więc, że Szymanowski stale uskarża się nadmiar obowiązków. Dobę, którą najchętniej przeznaczyłby na komponowanie, zmuszony był dzielić między uczestniczenie w rozmaitych zebraniach, organizowanie koncertów i odpoczynek (często podupadał na zdrowiu). Troska o członków rodziny, pieniądze i los własnej muzyki często spędzały mu sen z powiek. Może dlatego w jego muzyce słuchać rys humanizmu, jakiejś trudno uchwytnej, odwiecznej prawdy. Bo przecież kompozytor to nie tylko kilka tytułów dzieł. To człowiek i jego codzienność zaklęta w dźwiękach. 







Szymanowski okiem Witkacego