wtorek, 19 czerwca 2012

Spotkania na trasie

-Trochę pani dzisiaj namarudziłem, ale niech pani zapamięta jedno: uczyć się, uczyć, i jeszcze raz uczyć.  Resztę niech pani zapomni, ale to niech pani pamięta: póki można, zdobywać nowe zdolności, uczyć się. 

Nie wiem, co takiego w sobie mam, że ludzie zawsze zaczynają mi się zwierzać. A ja z kolei nie potrafię powiedzieć "nie", odwrócić się na pięcie i odejść, tylko słucham, przytakuję, dopytuję. Może ten brak asertywności w zostawianiu rozmówców samym sobie w gruncie rzeczy nie jest taki zły, jestem jak otwarty notes: zapisuję w pamięci historie, doświadczenia innych. Dzisiaj na przykład dowiedziałam się, przy jakiej prędkości samolot podrywa się do lotu i dlaczego startuje zawsze pod wiatr, jak wygląda transport publiczny w Madrycie i ile kosztuje tamtejsza sieciówka oraz jak nazywają się właściciele naszego osiedlowego sklepiku. 
Siedziałam sobie na pustym peronie dworca autobusowego, wbijając sobie do głowy słówka francuskie na przyszłotygodniowy egzamin. W pewnej chwili wysoki, starszawy pan zrzucił koło ławki swoje bagaże i zagadnął nieco obcym akcentem: "Lot z Madrytu trwał niecałe dwie godziny, tutaj wydostanie się z centrum miasta zajęło mi już kolejne dwie". Co robić, pytam, taka jest Polska. Z roku na rok coraz lepiej, trwają modernizacje, renowacje, ale wiele jeszcze zostało do zrobienia. Na rozpatrywanie różnić między Polską, a Hiszpanią mieliśmy jeszcze godzinę, gdyż towarzyski pan przysiadł w autobusie również przy mnie, żartując równocześnie z kierowcą i dowcipnie zagadując wsiadającą po nim starszą panią. Na szczęście zmęczenie po podróży dało mu się we znaki i część drogi przebyliśmy w milczeniu, wpatrując się w nieprzeniknioną ciemność za szybą pojazdu. Mimo to zdążyliśmy omówić zjawisko kryzysu na półwyspie iberyjskim, kilka znaczniejszych wypadków drogowych oraz rynek pracy dziś i 20 lat temu- tutaj ja tylko słuchałam, w końcu niespełna 4-latki nie mają zbytnio pojęcia o panującej sytuacji gospodarczej; zresztą przez większość rozmowy stanowiłam nad wyraz cierpliwe audytorium. 

Czasem tego typu spotkania męczą. Łatwiej pomilczeć sobie w samotności, przespać się w drodze do domu lub posłuchać muzyki, a natręta odpędzić opryskliwym słowem. Ale z drugiej strony, czy jest coś ważniejszego w życiu od innych ludzi? No, może tylko nauka, bo to zapamiętałam dobrze: żeby się uczyć, uczyć, i jeszcze raz uczyć.  

2 komentarze:

  1. Lubię te przypadkowe spotkania. Kiedyś w czeskim cieszynie na lodach - mnie i moją koleżankę zagadał starszy Pan. Gdy miałyśmy się zbierać powiedział:
    -zostańcie jeszcze.
    Wręczył nam czeskie korony:
    - Kupcie sobie jeszcze po gałce i porozmawiajmy.
    Okazało sie, że Pan jest samotny, żona zmarła, dzieci nie odwiedzają go. Jedynie z obcymi ludźmi może zamienić parę słów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, na ulicy można czasem spotkać bardzo ciekawych ludzi, zwłaszcza podczas podróży. Chociaż trzeba się też mieć na baczności, bo- niestety- nie każdemu można ufać

    OdpowiedzUsuń