sobota, 12 listopada 2011

Biała bluzka

Czarny obrotowy fotel na środku pustej sceny, w nim elegancko ubrana blondynka. Zmęczona całodniowym bieganiem po świętującej swe imieniny ulicy świętego Marcina zamykam oczy. Do mych uszu dochodzi niski, zachrypnięty głos. "Twoja, Elżbieta".

Pierwszy raz udało mi się zobaczyć spektakl warszawskiego Teatru Polonia, i to nawet nie w stolicy- teatr w Święto Niepodległości dał gościnny występ w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Ascetyczną przestrzeń, ozdobioną jedynie sylwetkami skromnego składu zespołu muzycznego oraz przytłaczającym szarością szablonem pałacu kultury, Krystyna Janda wypełniła emocjami. Jej Elżbieta- bohaterka monodramu Agnieszki Osieckiej pt."Biała bluzka" to osoba nieprzystosowana do życia, miotająca się między narzuconymi jej przez PRL-owski reżim obowiązkami (kartki, zaświadczenia z byłego miejsca pracy), niewyjaśnioną relacją z niejakim Andrzejem oraz zachowaniem suwerenności.Tytułowa biała bluzka- wyprasowana, czekająca na założenie- to symbol wbicia się w określone ramy, przyjęcia narzuconej nam roli. Elżbieta ma z tym problem.
Prapremiera tej scenicznej minipowieści miała miejsce w roku 1987, w tej samej co teraz obsadzie realizatorskiej: Magda Umer (reżyseria), Krystyna Janda (główna rola) i Janusz Bogucki (opracowanie muzyczne). Trudno mi opisać, jaki wówczas odebrano tą sztukę, nie było mnie jeszcze na świecie. Dzisiaj z pewnością inny wydźwięk wywoła wśród widzów pamiętających czasy stanu wojennego, a inny wśród moich rówieśników, dla których materiał filmowy stanowiący kontrapunkt do monologu Elżbiety to tylko historia znana z podręczników szkolnych i opowieści rodziców.
Tekst monodramu napisany został sprawnie, żywym językiem, na przemian bawił widzów dowcipnymi spostrzeżeniami, by chwilę później ugodzić strzałą realizmu. Mimo wszystko postaci zarysowanej przez Jandę nie można do końca wierzyć. Jej nadekspresja, momentami nawet sceniczny szał każą, mimo współczucia, zachować dystans. Nieufność potęguje chrapliwy, pełen gorzkiej ironii głos, którym aktorka wykonuje zręcznie wplecione w akcję piosenki.
Zastanawia mnie, jaki jest procent Osieckiej w Elżbiecie. Na ile Osiecka sama toczyła bój z otaczającym ją światem, a na ile bohaterka to wykwit wnikliwej obserwacji otoczenia i postać hipotetyczna. Elżbieta jest właściwie w każdym z nas. Kiedy odkładamy na później sprawy do załatwienia, bo "o 3 popołudniu nie ma sensu za nic się zabierać" (cytuję z pamięci), kiedy kłócimy się z naszym głosem rozsądku i świadomie podejmujemy złych wyborów. Jak często chce nam się zakładać białą bluzkę? 

http://www.teatrpolonia.pl/biala-bluzka/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz