piątek, 3 lutego 2012

Operowy Świr

Kiedy poznański Teatr Wielki ogłosił plany dotyczące realizacji opery na podstawie filmu „Dzień Świra” Marka Koterskiego, wiele osób odnosiło się sceptycznie do tego pomysłu. Według ogólnie panującej opinii, opera to zmumifikowana forma opanowana przez widma z XVIII i XIX wieku, kojarzona z postawnymi primadonnami oraz masywnymi chórami. Poza tym jak można produkcję, której zasadniczym elementem są wulgaryzmy, przenieść na scenę instytucji będącej ostoją kultury wysokiej wśród zalewu przeciętności i tandety?
Dlatego miałam pojęcia czego się spodziewać, kiedy zasiadałam na operowej widowni. Po podniesieniu kurtyny moim oczom ukazało się pokaźne rusztowanie i siedmiu mężczyzn w niebieskich koszulach- siedem wcieleń Adasia Miauczyńskiego. Podział głównego bohatera na kilku solistów uważam za pomysł trafiony, ludzka osobowość ma przecież wiele odsłon. Spodziewałabym się jednak większego zróżnicowania pod względem partii wokalnych- trudno było rozróżnić od siebie „Ja” przedstawiające poszczególne cechy charakteru.
AudioFeels, zespół wokalny znany z programu „Mam Talent”, wcielił się w rolę chóru greckiego- dialogującego ze sobą oraz komentującego akcję sceniczną. Męski oktet wokalny śpiewał poprawnie pod względem dykcji, często posługując się mową, melorecytacją oraz środkami balansującymi na granicy sonoryzmu.
Oklaski należą się za scenografię- wrażenie na mnie zrobił przede wszystkim przedział kolejowy oraz ogromny stół i krzesło, które trafnie ukazują poczucie małości bohatera w konfrontacji z matką.
Wpadająca w ucho, ale irytująca w swojej powtarzalności muzyka Hadriana Filipa Tabęckiego ociera się o muzykę musicalową, korzystając z operowego języka arii i recytatywów. Przeszkadza jednak niekonsekwencja we wprowadzaniu tematów oraz częste zaburzanie prozodii tekstu, które dodatkowo podkreśla niezręczność literacką libretta. Wśród publiczności silne kontrowersje budzi przede wszystkim ilość przekleństw. Trudno wyobrazić sobie opracowanie „Dnia Świra” bez wulgaryzmów, może w gruncie rzeczy nie jest to odpowiedni utwór do wystawiania na scenie operowej? Pozostaje mieć nadzieję, że widzowie nie potraktują tego jako zachęty do częstszego przeklinania; przeciwnie- w karykaturalnie brzmiących ze sceny słowach dostrzegą siebie i postarają się zmienić swoje przyzwyczajenia.
           Cel sztuki to kontakt z człowiekiem TU i TERAZ, nie należy zamykać się w enklawie historii. Mało jest współczesnych oper poruszających aktualną tematykę. Polak borykający się z kryzysem wieku średniego, brakiem możliwości realizacji swoich ambicji, niską pensją. Rzeczywistość oglądana z bezpiecznego dystansu teatralnej sceny od wieków pozwalała widzowi przeżyć swoiste katharsis i skłonić do refleksji nad własnym losem. Chwała więc Tabęckiemu i Igorowi Gorzkowskiego (reżyserowi) za to, że- mimo wszystko- zdecydowali się zrealizować współczesną operę, ale na prawdziwą perłę współczesnej polskiej sceny operowej musimy jeszcze poczekać.


zdjęcia pochodzą ze strony www.opera.poznan.pl 

2 komentarze:

  1. Film Koterskiego uwielbiam :D Nigdy, przenigdy bym nie wpadła na pomysł, że można zrobić z tego operę :D Ale jak widać, nie ma nic nie możliwego! :)) Z chęcią bym zobaczyła!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie byłam na żadnej operze i szczerze mowiąc jak wyobraziłam sobie śpiewane cytaty z "Dnia Świra" na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek.
    Ale jak widać pomysłodawcom chodziło o coś innego. Ciekawa jestem efektu końcowego :)

    OdpowiedzUsuń