poniedziałek, 9 lipca 2012

I'm back

Wróciłam! Ubłocona i niewyspana, ale bogatsza o wiele doznań artystycznych. Jeśli za rok znowu udam się na Festiwal, na pewno wybiorę opcję bez pola namiotowego. Ze względu na mniejszą ilość uczestników niż podczas poprzedniej edycji, organizatorzy postanowili chyba oszczędzić na ilości kontenerów sanitarnych. Pomysł nie wypalił, tym bardziej, że wilgoć i deszcze zamieniły camping w wielkie błotniste pole, urozmaicone gęsto ustawionymi namiotami oraz śmieciami wyrzucanymi przez ich użytkowników, którym nie uśmiechała się wędrówka do dalekich śmietników. Nie było łatwo, na szczęście nasz namiot ani razu nie przeciekł, a szczypawice nie pakowały się do śpiworów w nadmiernych ilościach. Na szczęście nie byłam zmuszona czekać w błocie na dostęp do wolnego prysznica, gdyż koleżanka ma rodzinę w Trójmieście i owa rodzina udostępniła nam swoją łazienkę. Dzięki nim nie przeżywałam codziennie Dnia Dziecka (tzn bez kąpieli). 
Open'er okazał się być doskonałym sposobem poznania rozmaitych zespołów i artystów. Zresztą, nawet jeśli zna się twórczość danej grupy, koncert jest odrębnym przeżyciem, spotkaniem z człowiekiem, nawet jeśli znajduje się on dziesiątki metrów dalej, na estradzie. Niestety część występów pokrywała się czasowo, ale udało mi się uczestniczyć w koncertach: Bjork, Fisza i Emade, The Killa, New Order, Tres.B, Gogol Bordello, Bon Iver, Justice, Pauli i Karola, Kari Amirian, Franza Ferdinarda, The Cardigans, Klezmafour, Mumford & Sons, The Xx, Mai Kleszcz & IncarNations, i Janelle Monae, która zrobiła takie show, że ludzie klaskali i krzyczeli pod sceną jeszcze przez kilka minut w nadziej, że Janelle wróci i zaśpiewa coś jeszcze. Świetny głos, profesjonalny zespół, a występ dopracowany w każdym calu. Bardzo cieszę się też z występu Penderecki// Greenwood, podczas którego sędziwy kompozytor zadyrygował orkiestrą kameralną Tren ofiarom Hiroszimy (1960) i Polymorphia (1961), a Marek Moś poprowadził dwa utwory Greenwooda, stanowiącą w pewnym sensie muzyczną odpowiedź na dzieła Pendereckiego oraz twórczość innych kompozytorów nowożytnych. 
Żałuję, że nie udało nam się zdobyć wejściówek na Anioły w Ameryce w reżyserii Warlikowskiego, ilość chętnych przerosła oczekiwania organizatorów. Wzięłyśmy jednak udział w konkursie radiowej Trójki, polegającym na dopisanie kolejnego odcinka opowiadania tworzonego przez czytelników. 

Szkoda, że za rok Open'er ma się odbyć gdzieś indziej- gdyńskie lotnisko Kosakowo ma zostać powiększone i przekształcone w lotnisko pasażerskie. Doszły do mnie plotki o Malborku (co może być ciekawe, ale festiwal bez bliskości morza wiele straci ze swojego wakacyjnego klimatu. 

Poniżej kilka zdjęć ze strony www.opener.pl, na miejscu nie miałam niestety własnego aparatu: 
Pole namiotowe. Tutaj jeszcze w słońcu. 

Main Stage

Bjork

Wokalista Mumford & Sons skrywający za plecami złamaną rękę

Janelle Monae

Energetyczni panowie z Gogol Bordello

Kari Amirian

Penderecki. Stary, ale jary, a za jego plecami dziwna, gęsta jak mleko mgła, która nawiedziła Babie Doły 2 dnia festiwalu



3 komentarze:

  1. Ja też miała koncertowy weekend. Słyszałaś na Openerze Kapelę ze wsi Warszawa? W Sb grali w Cieszynie na swoim 15-leciu i mega spodobał mi się ten zespół! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie zdążyłam dojechać z Gdyni na koncert Kapeli ze wsi Warszawa, czego baaaardzo żałuję!

      Usuń
  2. Czytam Twojego bloga i dziękuję Ci za wpis
    oraz zapraszam także do moich recenzji książek na stronę
    http://dodeski.pl

    Gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń