sobota, 3 marca 2012

Międzynarodowy Dzień Pisarzy

Uwielbiam kalendarze, w których z całą dokładnością opisane są dni poświęcone poszczególnym kwestiom; oprócz popularnego Dnia Mamy, Babci, Dziecka czy Kobiet (ten już niedługo!), można się natknąć na ciekawsze propozycje typu Dzień Kota, Dzień Studenta, Dzień Geniusza czy Dzień Sprzątania Biurka. Dzisiaj świętujemy Dzień Pisarzy, a właściwie to pisarze świętują, a my z nimi, bo kim byłby pisarz bez swoich wiernych czytelników? 
Pewnie to właśnie z tej okazji "Duży Format" (dodatek Gazety Wyborczej) zamieścił artykuł pt. "Zaczytani"- rozmowy z ludźmi, którzy bez książki nie wyobrażają sobie dnia. Czytają średnio po 200 książek w roku, rano przy kawie, w drodze do pracy, gotując obiad dla rodziny i podczas wieczornego mycia, nie mówiąc o obowiązkowej godzince czytania przed pójściem spać. Całym sercem popieram czytanie, ale takie poświęcenie dla lektury trochę mnie niepokoi- przecież nadmierne uciekanie w książki, taki literacki "second life", potrafi- podobnie jak uzależnienie od internetu i gier komputerowych- zaburzyć relacje ze światem zewnętrznym. Rzeczywistość znajduje się poza okładką, i chociaż czytanie jest z pewnością bardziej godne i rozwijające niż platformówki i strzelanki, to gdzieś istnieje granica zdrowego rozsądku. Nadchodzi moment, kiedy czas odłożyć książkę i korzystać z uroków życia, których nie da nam nawet najwybitniejsza powieść.
Gdzieś w głowie kiełkuje mi marzenie (jedno z wielu tego typu) o posiadaniu własnej księgarni. Takiego sympatycznego miejsca otoczonego półkami z książkami, gdzie można się spotkać, pogawędzić, wypić dobrą kawę i od czasu do czasu posłuchać koncertu kameralnych zespołów i artystów indie. Ewentualnie lokal w stylu księgarni Meg Ryan z "Masz wiadomość", spotkania z autorami powieści dla dzieci i artystyczno- literackie zajęcia z maluchami (chociaż na tyle, na ile znam dorastające pokolenie przedszkolaków, moja idylliczna wizja milion razy różniłaby się od rzeczywistości). Kto wie, kiedy już wreszcie będę bardzo bogata, to wyjadę sobie na kilka miesięcy na Hawaje, a po powrocie kupię odpowiedni lokal i zrealizuje swoje marzenia. Już teraz zapraszam, pierwszą kawę będziecie mieć za darmo, obiecuję.
Na zakończenie chciałabym jeszcze przytoczyć umieszczone we wspomnianym artykule słowa Tomasza Brzozowskiego, właściciela księgarni "Czuły Barbarzyńca":
W maglu codzienności można zatracić każde: po co? i dlaczego? Wybrałem literaturę, bo ona we mnie uruchamia refleksję. Dialog. Z samym sobą i z otoczeniem. Współczesny człowiek powinien jak najwięcej czytać, żeby mieć możliwość rozważania różnych sytuacji. Bo ciągle są jakieś rozdroża, kiedyś nie było ich tak wiele. Widzę, jak miotają się studenci: z jednego wydziału na drugi, trzeci. Wyjeżdżają, wracają. Ogromne bogactwo możliwości, ale z drugiej strony dziś muszą dużo więcej wiedzieć o sobie.
I kiedy już tak jeździmy z jednego wydziału na drugi, czekając na przystanku lub stojąc w korkach, wyciągnijmy z torby książkę i przeczytajmy choć parę akapitów. Idzie wiosna, niedługo ręce przestaną marznąć przy przewracaniu stron.

fot. Mr Internet

2 komentarze:

  1. lubię czytać, ale fakt 200 to przesada :)
    Czytam czasem przy śniadaniu i w wannie. Ale to na razie żadne uzależnienie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy śniadaniu i w środkach komunikacji, a także podczas czekania na przystanku. Niestety z powodu nadmiaru obowiązków też nie grozi mi uzależnienie;)

      Usuń