środa, 27 czerwca 2012

Les Vacances!


U wrót, gdzie chłodna studnia
i starej lipy cień,
w upalne popołudnia
niejeden śniłem sen.


Niejedno czułe słowo
w lipowym ciąłem pniu; 
i tęsknię wciąż na nowo
do cienia i do snu. 

                 Wilhelm Mueller, przekł.S.Barańczak
                              (Podróż zimowa [fragment])


Ogłaszam wszem i wobec, że sezon wakacyjny uważam za otwarty! Ostatni egzamin zdany, indeks wręczony w ręce starosty, wszelkie obowiązki w pracy również mną. Czas na zasłużony odpoczynek, spotkania ze znajomymi, nocne spotkania z książkami i filmami, a potem leniwe zwlekanie się z łóżka w momencie, kiedy słońce jest już wysoko na niebie. Czas na powrót do natury, ujeżdżanie rowerem po lasach, kąpiele w jeziorach i wylegiwanie na nadmorskim piasku!



wtorek, 26 czerwca 2012

Sędziwy Jerzy


Samotny George (Lonesome George), ostatni osobnik z gatunku Chelonoidis nigra abingdonii, w ubiegłą niedzielę dokończył swojego żywota. Odkryty w roku 1971 na wyspie Pinta, George zawdzięcza swoje imię amerykańskiemu aktorowi George'owi Gobelowi. Mimo usilnych prób naukowców żółw nie doczekał się potomków. 




fot. Internet

wtorek, 19 czerwca 2012

Spotkania na trasie

-Trochę pani dzisiaj namarudziłem, ale niech pani zapamięta jedno: uczyć się, uczyć, i jeszcze raz uczyć.  Resztę niech pani zapomni, ale to niech pani pamięta: póki można, zdobywać nowe zdolności, uczyć się. 

Nie wiem, co takiego w sobie mam, że ludzie zawsze zaczynają mi się zwierzać. A ja z kolei nie potrafię powiedzieć "nie", odwrócić się na pięcie i odejść, tylko słucham, przytakuję, dopytuję. Może ten brak asertywności w zostawianiu rozmówców samym sobie w gruncie rzeczy nie jest taki zły, jestem jak otwarty notes: zapisuję w pamięci historie, doświadczenia innych. Dzisiaj na przykład dowiedziałam się, przy jakiej prędkości samolot podrywa się do lotu i dlaczego startuje zawsze pod wiatr, jak wygląda transport publiczny w Madrycie i ile kosztuje tamtejsza sieciówka oraz jak nazywają się właściciele naszego osiedlowego sklepiku. 
Siedziałam sobie na pustym peronie dworca autobusowego, wbijając sobie do głowy słówka francuskie na przyszłotygodniowy egzamin. W pewnej chwili wysoki, starszawy pan zrzucił koło ławki swoje bagaże i zagadnął nieco obcym akcentem: "Lot z Madrytu trwał niecałe dwie godziny, tutaj wydostanie się z centrum miasta zajęło mi już kolejne dwie". Co robić, pytam, taka jest Polska. Z roku na rok coraz lepiej, trwają modernizacje, renowacje, ale wiele jeszcze zostało do zrobienia. Na rozpatrywanie różnić między Polską, a Hiszpanią mieliśmy jeszcze godzinę, gdyż towarzyski pan przysiadł w autobusie również przy mnie, żartując równocześnie z kierowcą i dowcipnie zagadując wsiadającą po nim starszą panią. Na szczęście zmęczenie po podróży dało mu się we znaki i część drogi przebyliśmy w milczeniu, wpatrując się w nieprzeniknioną ciemność za szybą pojazdu. Mimo to zdążyliśmy omówić zjawisko kryzysu na półwyspie iberyjskim, kilka znaczniejszych wypadków drogowych oraz rynek pracy dziś i 20 lat temu- tutaj ja tylko słuchałam, w końcu niespełna 4-latki nie mają zbytnio pojęcia o panującej sytuacji gospodarczej; zresztą przez większość rozmowy stanowiłam nad wyraz cierpliwe audytorium. 

Czasem tego typu spotkania męczą. Łatwiej pomilczeć sobie w samotności, przespać się w drodze do domu lub posłuchać muzyki, a natręta odpędzić opryskliwym słowem. Ale z drugiej strony, czy jest coś ważniejszego w życiu od innych ludzi? No, może tylko nauka, bo to zapamiętałam dobrze: żeby się uczyć, uczyć, i jeszcze raz uczyć.  

sobota, 16 czerwca 2012

+ S.S.

Wczoraj w wieku zaledwie 92 lat zmarł w Puszczykowie Stefan Stuligrosz: wybitny dyrygent, kompozytor, muzykolog i pedagog. Wychował kilka pokoleń chórzystów, setki ludzi zarażając miłością do muzyki i śpiewu. Silnie związany z Poznaniem, były prorektor i rektor tutejszej Akademii Muzycznej, mojej alma mater. Twórca znanych na całym świecie "Poznańskich Słowików". Odznaczony wieloma nagrodami, w tym tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu (btw mojej drugiej alma mater), Nagrodą miasta Poznania, oraz Wielkim Krzyżem ze Srebrną Gwiazdą Komandorii świętego Sylwestra Papieża (rok 1989). 

Od kilku lat widać były, że siły Druha słabną, ale nadal regularnie pojawiał się na estradzie, żeby robić to, co tak kochał- dyrygować, niosąc zarazem publiczności radość z przeżywanej muzyki. 




czwartek, 14 czerwca 2012

S.B. przeciw nudzie

Nie pamiętam, jak to jest czuć nudę. Kiedy byłam w wieku przedszkolnym, a mój starszy brat rozpoczął już edukację szkolną i miał mniej czasu na zabawę, ja snułam się po domu i nie wiedziałam, co ze sobą począć. Proponowano mi puzzle, kredki i lego, ale samemu wszystkie te rzeczy wydawały się nie przynosić radości. W końcu jednak pogodziłam się z samotnością, ba, nawet polubiłam bycie z samą sobą- a ponoć w inteligentnym towarzystwie człowiek nigdy się nie nudzi. 
Dlatego dziwię się, kiedy znajomi twierdzą, że się nudzą. Jak to? Przecież tyle jest jeszcze do zrobienia, do przeczytania, obejrzenia, odwiedzenia! Zdarza się, że mam wolny wieczór, siadam przy komputerze, a zaraz okazuje się, że zegar wskazuje godzinę pierwszą. Zupełnie jakby ktoś naumyślnie, pod moją nieuwagę, zakradał mi się do pokoju i ręcznie przesuwał wskazówkę. Ale nie, cyfrowy zegar na ekranie laptopa twierdzi to samo. A tutaj nikt nic nie majstrował, to bym przecież zauważyła. 
Dlatego odkrywam sobie stopniowo. Jeden poeta, drugi, jakiś zespół indie, film, piosenkarz, prozaik, kabareciarz, pianista. 

Ostatnio na pulpicie pojawił się Stanisław Barańczak. Wcześniej kojarzyłam go przede wszystkim jako brata Małgorzaty Musierowicz, lecz im bardziej go poznaję, tym bardziej dostrzegam jego wybitną i wszechstronną postać: pisarz, poeta, tłumacz, po prostu literat i humanista o ogromnym talencie i równie wielkim poczuciu humoru. Twórca w pewnym sensie tragiczny, którego przez lata ciążył ustrój polityczny, a obecnie przewlekła choroba. 

Dzisiaj wiersz z tomiku Dziennik Poranny (1972): 

Gdzie się zbudziłem

Gdzie się zbudziłem? gdzie jestem? gdzie jest
strona prawa, gdzie lewa? gdzie góra a gdzie
dół? spokojnie; spokojnie: to jest moje ciało, 
leżące na wznak, to ręka, w której zwykle
trzymam widelec, a tą drugą chwytam
nóż lub wyciągam ją na przywitanie; 
pode mną prześcieradło, materac, podłoga,
nade mną kołdra i sufit; po lewej
ręce ściana, przedpokój, drzwi, butelka z mlekiem
stojąca już pod drzwiami, bo po prawej widzę
okno, a za nim świt; pode mną
przepaść pięter, piwnica, a w niej hermetycznie
zamknięte słoje z kompotem na zimę; 
nade mną inne piętra, strych z bielizną
na sznurach, dach, telewizyjne
anteny; dalej, po lewej, ulica
wiodąca na zachodnie przedmieścia, za nimi
pola, szosy, granice, rzeki i przypływy
oceanu; po prawej, już w szarych zaciekach 
świtu, inne ulice, pola, szosy, rzeki,
granice, mroźne stepy, lodowate lasy; 
pode mną fundamenty, ziemia, otchłań ognia,
nade mną chmury, wiatr, blednący księżyc, 
ledwie widoczne gwiazdy, tak;
                                              odnaleziony,
przymyka jeszcze oczy, z głową w miejscu
krzyżowania się wszystkich pionów i poziomów,
przybity do tych wszystkich naraz krzyży
miarowymi ćwiekami dudniącego serca. 

musiała być gruba impreza... ;) 


hipsterskie oblicze S.Barańczaka, w tle Poznań 



Zainteresowanych odsyłam do stosunkowo aktualnego wywiadu (rok 2005): 

zdjęcie: wyborcza.pl 

poniedziałek, 4 czerwca 2012

roller coaster

Miało być inaczej. Planowałam założyć bloga, pichcić, czytać książki, podróżować i dzielić się moimi wrażeniami poprzez wrzucane co kilka dni posty. Rzeczywistość jest jednak okrutna- pichcić nie bardzo potrafię, na książki nie ma czasu, na jeżdżenie po świecie- pieniędzy. A do tego teraz ta okropna sesja. 

Kiedyś pewnie do niej zatęsknię. Będę powtarzać sobie w myśli, że wcale nie było tak źle, że te czasy mogłyby wrócić. Póki co nie potrafię zmusić się do nauki, a doba stała się jeszcze krótsza, chociaż według kalendarza dzień się wydłużył. 

Moje życie przypomina obecnie roller coaster: 

Na szczęście tęczowy Enstein wie, co mówi, dlatego jest dla mnie jeszcze nadzieja podczas egzaminów :) 

Kajam się za długą nieobecność i obiecuję- w miarę zdobywanych zaliczeń- bywać częściej tutaj oraz na Waszych blogach! 


fot: soup.io (kolejny zabijacz czasu, ale za to jaki przyjemny!)